Archiwum 30 czerwca 2003


cze 30 2003 ciąg dalszy...
Komentarze: 1

Dlaczego postanowiłam to opowiedzieć? Nie wiem sama. Może dlatego, że od tamtej pory minęło prawie dwa lata, a ja nie widziałam już więcej mojego Justusa. Często zastanawiałam się, co się z nim dzieje, gdzie zaniosły go mniej lub bardziej pomyślne wiatry. Z rozmów ojca i brata wiedziała, że w ojczyźnie Justusa i przyległych prowincjach wciąż trwają zamieszki. Dlatego mój narzeczony nie mógł przyjechać by się ze mną zobaczyć. Gdybym tylko mogła komuś o tym powiedzieć. Gdybym mogła wypłakać się matce ze swojej tęsknoty. Zamiast tego musiałam wysłuchiwać jej rozważań na temat kolejnej uczty, nowej szaty, czy klejnotów, które zamierzała, albo właśnie sobie kupiła. I te jej marzenia, śmieszne i bezsensowne, że zostanę żoną następcy imperatora. Śmiałam się z tego w duchu, bo przecież nawet mnie nie znał. A moja matka tymczasem roztaczała przed wszystkimi swoimi przyjaciółkami wizję życia, jakie będę wiodła przy boku imperatora.

Wiem, ona mnie kocha i chce, żebym była szczęśliwa. Nie może zrozumieć, że dla mnie szczęście to coś innego niż przepych pałacu cezara. Że przecież dookoła następcy imperatora jest tyle pięknych kobiet godnych tego, by zostać jego żoną.

Czy to w ogóle możliwe, żeby pokochać kogoś od pierwszego wejrzenia? Kogo widziałam tylko przez parę chwil? Bo ja kocham mojego Justusa z całego serca i nie potrafię o nim zapomnieć.

Dzisiaj kończę więc osiemnaście lat. I zastanawiam się, czy tak jak obiecał przyjedzie prosić o moja rękę? A jeśli wtedy w ogrodzie tylko żartował? Co wtedy? Chyba umarłabym ze zgryzoty.

Jutro uczta u imperatora. Wielki dzień dla całej rodziny. Tak mówi moja matka. Och, co bym dała, żeby móc się jakoś wymówić od tego. Nie mam ochoty cały wieczór udawać zachwyconej tym całym przepychem i oczywiście synem imperatora. Zdaje się, że słyszę jakieś kroki i głos mojego brata. Jutro opowiem wam, co wydarzyło się w pałacu.

julia_octavia : :
cze 30 2003 Początek
Komentarze: 3

Nazywam się Julia Octavia i jestem najmłodszą córką byłego legionisty i generała barthalijskiego - Tariona Sghlavera, przyjaciela cesarza i imperatora -  sławnego Balina, który scalił Barthię, podbił Nerbię i Olavię i zawarł długotrwały pokój z największymi krainami leżącymi po drugiej stronie brunatnego oceanu.
Dzisiaj skończyłam 18 lat i stałam się dorosła. A jutro zostanę przedstawiona cezarowi i jego rodzinie. Moja matka mówi, że to wielki zaszczyt i nie każda dziewczyna w moim wieku może go dostąpić. Marzy jej się, że wpadnę w oko synowi cezara i zostanę żoną imperatora.
Ale ja tego nie chcę. Nie pociąga mnie władza, nie mogłabym też wyjść za mąż bez miłości. I kocham już kogoś innego. Może dlatego postanowiłam przelać to, co czuję na papier. Może dlatego chciałabym podzielić się z kimś tym, co dzieje się w moim życiu. A zapowiada się na to, że wiele się wydarzy w ciągu nadchodzących dni i tygodni.
Moje serce zabiło mocniej dwa lata temu, kiedy poznałam Justusa Ringwraitha -  generała 4 legionów nerbijskich i przyjaciela mojego brata - Octaviana.
Pamiętam dokładnie tamten dzień. Siedziałam właśnie w swoim pokoju pilnie przysłuchując się lekcji algebry, której udzielał memu bratu nauczyciel, kiedy wszedł Dain – nasz służący, a z nim młody mężczyzna.
Był z plemienia Nerbów, ale wtedy tego nie wiedziałam. Mogłam się tylko domyślać, bo miał bardzo jasną cerę i włosy i błękitne oczy. To one urzekły mnie najbardziej. Przypatrywałam się mu bezwstydnie, chociaż nie przystało to dobrze wychowanej, młodej dziewczynie. Octavian zerwał się ze swego miejsca i podszedł do mężczyzny obejmując go po bratersku. W milczeniu przyglądałam się, jak przyjacielowi mego brata, grają mięśnie ramion, okryte tylko szerokimi bransoletami. Ubrany był tylko w granatową koszulę bez rękawów, bo na zewnątrz panował upał, która jeszcze bardziej podkreślała kolor jego oczu. Nie wyglądał na żołnierza.
"Justus, przyjacielu!!! Jacy Bogowie przygnali cię do Barthii?" roześmiał się Octavian i obaj uściskali się serdecznie.
"Imperator mnie wezwał" odpowiedział mężczyzna, a ja usłyszałam zniewalający męski głos. Miękki i gardłowy, ale jednocześnie silny i męski „W zachodnich krainach trwają zamieszki, wezwał więc moje legiony, by zaprowadzić tam porządek.” Wyjaśnił przyjaciel „Właśnie się do niego wybierałem, ale nie mogłem sobie odmówić przyjemności spotkania się z moim druhem.” Poklepał Octaviana po plecach. Mój brat odwrócił się po chwili w moim kierunku
„Julio, pozwól, że ci przedstawię mojego serdecznego przyjaciela. To Justus – przywódca 4 legionów germańskich. Poznaliśmy się w akademii wojskowej 3 lata temu” zwrócił się do mnie. Mężczyzna skłonił się przede mną w milczeniu
„Sądziłem, że to raczej bogini wyszła z morza, niż że jesteś śmiertelniczką pani” powiedział, a ja poczułam, że się rumienię. Spuściłam wzrok i wbiłam go w marmurową podłogę. Zdarzało mi się to bardzo rzadko. Czasem nawet moja matka mitygowała mnie i ganiła, że odzywam się nieproszona i zachowuję, jak rozbrykane źrebię.
„Bądź pozdrowiony szlachetny Justusie” zdołałam w końcu wykrztusić z siebie „W tak młodym wieku jesteś już dowódcą czterech legionów?” spojrzałam na niego zaciekawiona, a moja nieśmiałość gdzieś czmychnęła.
„Julia” syknął Octavian, spoglądając na swego przyjaciela przepraszającym wzrokiem, ale Justus uśmiechnął się do mnie. Poczułam, ze serce bije mi jak szalone, a kolana drżą nieznacznie.
„Moim przeznaczeniem było zostać żołnierzem. Matka mi powiedziała, że kiedy się urodziłem, trzymałem już w rączce miecz” zażartował „A po ostatniej wojnie z Certhami imperator doszedł chyba do wniosku, że mimo młodego wieku, mam zadatki na dobrego dowódcę i powierzył mej opiece legiony nerbijskie, bo stamtąd właśnie pochodzę”
„Nie bądź taki skromny Justusie” wtrącił się mój brat „Wszyscy wiedzą, że jesteś doskonałym strategiem. Tylko dzięki tobie i twoim legionom, udało się obronić Cabillon. Twoje imię zna już chyba każdy w Berthii” wyczułam nutkę przekąsu w głosie Octaviana
„Musiałeś chyba walczyć będąc jeszcze dzieckiem” w głowie dodawałam i odejmowałam lata, próbując dojść ile lat mógł mieć wtedy Justus.
„Julio nie bądź taka ciekawska” skarcił mnie mój brat „Wybacz jej Justusie, ale to jeszcze głupia gąska” lekceważenie z jakim to powiedział sprawiło, że w moich piwnych oczach pojawiły się łzy gniewu i złości, a dłonie same zacisnęły się w pięści. Dlaczego ten wstrętny Octavian musiał mnie tak ośmieszać?!? Tupnęłam nogą i wybiegłam na dwór. Przez chwilę gonił mnie śmiech tego niegodziwca, ale na szczęście nie zawtórował mu miękki, gardłowy śmiech Justusa. Pobiegłam do ogrodu i usiadłam na drewnianej ławeczce, próbując uspokoić oddech i opanować łzy płynące mi po policzkach. Czułam, że policzki mnie palą na samo wspomnienie tej sceny. Rozmyślałam o tym, jak podły potrafi być mój brat, kiedy poczułam dłoń na swoim ręku. Zerwałam się spłoszona, gwałtownie obracając się na pięcie i wpadłam prosto w szerokie, męskie ramiona, a moja buzia ukryła się na moment w fałdach granatowej koszuli.
„Takie piękne oczy zapłakane?” Justus delikatnie zmusił mnie do podniesienia głowy tak, że spojrzałam mu prosto w oczy. Przypominały mi dwa chłodne, błękitne szafiry. Takie jak w nausznicach mojej matki. Ale oczy Justusa były pełne ciepła i skrywanego uśmiechu.
„Kiedyś, jak dorośniesz, ożenię się z tobą” Justus powiedział nagle, a potem pochylił się nade mną i poczułam na ustach jego chłodne wargi. Pocałunek trwał może ułamek sekundy, ale to wystarczyło bym w jednej chwili oddała całą swoją duszę i naiwne serce temu niebieskookiemu mężczyźnie.
Czułam się dumna i wyróżniona. Generał nerbijskich legionów, bohater Barthii i powiernik cezara powiedział, że się ze mną ożeni.
Zamiast więc być oburzona, że zupełnie obcy mi mężczyzna właśnie mnie pocałował, wspięłam się na palce zarzucając mu dłonie na kark i oddałam pocałunek.
Justus zdawał się być zaskoczony, ale po chwili poczułam jak obejmuje moją kibić i przytula do siebie. Wszystko trwało parę chwil, ale dla mnie były to bez wątpienia najpiękniejsze chwile w moim krótkim, szesnastoletnim życiu.
„Ten pocałunek to obietnica, że zostaniesz moją żoną, dobrze?” poprosił Justus wypuszczając mnie ze swoich ramion. W każdej chwili mógł ktoś wejść i wybuchłby skandal, gdyby znaleziono mnie w ramionach obcego mężczyzny.
Skinęłam głową w milczeniu
„Dobrze więc. To będzie nasza tajemnica. Od dzisiaj możesz mnie traktować jak swojego narzeczonego. A kiedy skończysz osiemnaście lat przyjadę do twoich rodziców by prosić ich o twoją rękę. A teraz muszę już iść. Cezar czeka, a ja chcę się jeszcze pożegnać z twoim bratem. Do zobaczenia moja piękna” mężczyzna musnął jeszcze mój policzek dłonią i po chwili odszedł szybkim, marszowym krokiem.
Stałam jeszcze kilka minut oszołomiona, nie mogąc uwierzyć w to, co się wydarzyło. Miałam narzeczonego! Mimo szesnastu lat. I to nie byle kogo, ale samego Justusa Fabiusa.
Tej nocy w ogóle nie spałam.

julia_octavia : :