ciąg dalszy...
Komentarze: 1
Dlaczego postanowiłam to opowiedzieć? Nie wiem sama. Może dlatego, że od tamtej pory minęło prawie dwa lata, a ja nie widziałam już więcej mojego Justusa. Często zastanawiałam się, co się z nim dzieje, gdzie zaniosły go mniej lub bardziej pomyślne wiatry. Z rozmów ojca i brata wiedziała, że w ojczyźnie Justusa i przyległych prowincjach wciąż trwają zamieszki. Dlatego mój narzeczony nie mógł przyjechać by się ze mną zobaczyć. Gdybym tylko mogła komuś o tym powiedzieć. Gdybym mogła wypłakać się matce ze swojej tęsknoty. Zamiast tego musiałam wysłuchiwać jej rozważań na temat kolejnej uczty, nowej szaty, czy klejnotów, które zamierzała, albo właśnie sobie kupiła. I te jej marzenia, śmieszne i bezsensowne, że zostanę żoną następcy imperatora. Śmiałam się z tego w duchu, bo przecież nawet mnie nie znał. A moja matka tymczasem roztaczała przed wszystkimi swoimi przyjaciółkami wizję życia, jakie będę wiodła przy boku imperatora.
Wiem, ona mnie kocha i chce, żebym była szczęśliwa. Nie może zrozumieć, że dla mnie szczęście to coś innego niż przepych pałacu cezara. Że przecież dookoła następcy imperatora jest tyle pięknych kobiet godnych tego, by zostać jego żoną.
Czy to w ogóle możliwe, żeby pokochać kogoś od pierwszego wejrzenia? Kogo widziałam tylko przez parę chwil? Bo ja kocham mojego Justusa z całego serca i nie potrafię o nim zapomnieć.
Dzisiaj kończę więc osiemnaście lat. I zastanawiam się, czy tak jak obiecał przyjedzie prosić o moja rękę? A jeśli wtedy w ogrodzie tylko żartował? Co wtedy? Chyba umarłabym ze zgryzoty.
Jutro uczta u imperatora. Wielki dzień dla całej rodziny. Tak mówi moja matka. Och, co bym dała, żeby móc się jakoś wymówić od tego. Nie mam ochoty cały wieczór udawać zachwyconej tym całym przepychem i oczywiście synem imperatora. Zdaje się, że słyszę jakieś kroki i głos mojego brata. Jutro opowiem wam, co wydarzyło się w pałacu.
Dodaj komentarz